8. PKO Festiwal Biegowy w Krynicy Zdrój

Loading

Zawody w Krynicy-Zdrój na Festiwalu Biegowym, były dla mnie ostatnim przystankiem w przygotowaniach do Maratonu Warszawskiego, w którym startuję 24 września 2017r. To tutaj planowałem poprawienie wyniku na 10km, zaliczenie ostatniego treningu objętościowego podczas półmaratonu oraz finalne wyznaczenie tempa maratońskiego. Do Krynicy przyjechałem z rodziną już w piątek wieczorem, aby w spokoju odebrać pakiet startowy. Udało nam się nawet zdążyć na koncert MEZO, który odbywał się na krynickim deptaku.

Start „Życiowej Dziesiątki” zaplanowano na godz. 11:00 w sobotę, tak więc po rannym śniadaniu umówiłem się z bratem na godz. 10:00 na rozgrzewkę. Pogoda niestety nie była (jak dla mnie) sprzymierzeńcem – było ciepło i słonecznie. O godz. 10:50 staliśmy już w swoich strefach czasowych, wśród 1390 startujących uczestników. W planie jeden cel – złamanie 45 min. Jako że profil trasy miał pierwsze 5 km ostrego zbiegu, moja strategia zakładała, że pierwszą część zawodów pobiegnę w tempie 4:20/km, natomiast w drugiej połowie zawodów wszystko co „uzbieram” poniżej 4:40/km jest moją „wygraną” poniżej 45 min.

Zacząłem spokojnie, bez porywania się z nurtem innych biegaczy. Pierwsza piątka zgodnie z planem, jak z tempomatem w czasie 21:41. Już wtedy wiedziałem, że jedną „życiówkę” mam w kieszeni – wynik poprawiony o 49 sek., a „w środku” czuję duży zapas mocy. Gdyby były to zawody na 5km, z pewnością wynik byłby jeszcze lepszy. Drugą połowę zawodów zacząłem spokojnie, mając w pamięci „Harpagańską Dychę”, gdzie na 8 km odpłaciłem dobre samopoczucie z 5 km ? Finalnie udało mi się uzbierać wg Garmina 45 sekund z wypracowanego deficytu z pierwszej połówki i z czasem 44:15 min. (średnia 4:24/km) przebiegłem dystans 10km. Jako, że bieg odbywał się na atestowanej trasie, która wg Garmina liczyła 10,09km, oficjalny czas zawodów to 44:35 min., który dał mi 264 miejsce OPEN oraz 68 w kategorii wiekowej, natomiast w Mistrzostwach Polski Masters – 154 miejsce OPEN oraz 38 w kategorii wiekowej.

W drugim dniu moich zawodów – w niedzielę, start „Konspol Półmaratonu” zaplanowano na godz. 9:10. Strategia była prosta: biegnę treningowo w tempie 5:15/km jak najdalej ? Profil trasy mówił, że od 15 do 18 kilometra jest bardzo ostry podbieg, a legenda głosiła, że potrafi dać się odczuć nawet doświadczonym biegaczom. Wystartowaliśmy w liczbie 455 uczestników. Pierwsze 2 kilometry „na spokojnie” – z dużą grawitacją – w tempie… 5:00/km. Pogoda słoneczna, samopoczucie dobre, więc myślę… zwolnię do strategicznego tempa, żeby się nie „zarżnąć”, bo przecież to tylko trening, a za dwa tygodnie maraton. Na trzecim kilometrze mija mnie Patrycja Porczyńska z SPOT PSZCZYNA i od tego czasu wspólnie przemierzamy kolejne kilometry trasy. 5 kilometr mijamy z czasem 24:14/km, co daje średnio 4:50/km. Za szybko, ale przecież mamy tempo „konwersacyjne” ?!. Tak wpadliśmy w rytm z Patrycją, że nawet nie wiedzieć kiedy, minęliśmy półmetek trasy z czasem ok. 50 min, co dawało średnią 5:00/km, więc dalej za szybko jak na moją jednostkę objętościową. Do 14 kilometra rytmicznym krokiem dobiegliśmy w czasie 1:10:40 bez jakichkolwiek komplikacji. Jak to się mówi – teraz to już z górki ? Przygoda zaczęła się tak naprawdę od tego kilometra, kiedy to skręcając w ul. Pułaskiego, zauważyliśmy znak „nakaz jazdy z łańcuchami”… Przed nami wyrósł Podbieg, przez duże „P”. Zaczęliśmy spokojnie podbiegać na szczyt, mijając maszerujących biegaczy. Wśród nich był Arek – biegacz, który stwierdził, że podczepi się pod nas. Okazało się że jest z Tychów ? Wspólną motywacją, mobilizacją i chęcią dorównania reszcie, zaczęliśmy morderczą walkę z górką. Podobno miała ok. 3km, po której aż do samej mety miał być zbieg, co psychologicznie działało motywująco. W okolicach 17km zaczęły mnie łapać skurcze, zmuszające do chwilowego marszu – najpierw prawa łydka, potem lewa „dwójka”. W tym miejscu słowa uznania należą się Patrycji i Arkowi za dostosowanie tempa do mojego oraz motywację: „zaraz będzie zbieg, to Ci to puści” ? Dystans od 15 do 18 kilometra pokonaliśmy wspólnie w czasie 24:52 min, co dało średnią 6:13/km. Na 18km pojawił się upragniony zbieg. Od tego kilometra aż do mety, nadganialiśmy „wspinaczkę”, aby w geście triumfu z uniesionymi rękami wbiec wspólnie na linię mety z czasem 1:50:27. Finalny czas dał mi 122 miejsce w OPEN oraz 33 w kategorii wiekowej.

Podsumowując starty podczas 8 PKO Festiwalu Biegowego, cieszę się z nowych PB na 5 i 10 km. Długo nie startowałem na tych dystansach w zawodach i widzę duży progres formy. Pomimo dobrych czasów, czułem jeszcze zapas mocy. Półmaraton dostarczył mi wielu wrażeń, towarzystwo pozwoliło mi na bieg z „lekką” głową, ale obnażył również pewne słabości treningowe. Teraz czas na regenerację oraz ostrzenie formy na kulminacyjny bieg sezonu 39 PZU Maraton Warszawski. Trzymajcie kciuki !

1Komentarz
  • SilesiaRunner.pl | 6. PKO Bieg Niepodległości
    Wpis dodany 16:03h, 18 grudnia Odpowiedz

    […] miejscu i czasie, pierwszy raz (nie licząc „Życiowej Dziesiątki” w Krynicy – relacja TUTAJ) złamałem barierę 45 minut na 10km i z czasem 44:19 zameldowałem się na mecie. Wiedziałem, […]

Liczba komentarzy