Podsumowanie września & października 2018

Loading

Jako że wrzesień oraz październik były miesiącami, w których nastąpiła kulminacja moich przygotowań oraz starty maratońskie, postanowiłem połączyć podsumowanie tego okresu. Początek września był to typowy tapering czyli okres, w którym dokonywałem ostatnich szlifów formy pod najważniejszy start jesienny – 36. PKO Wrocław Maraton (relację z tego startu możecie przeczytać TUTAJ). W czasie tym, starałem się słuchać swojego  organizmu wiedząc, że teraz już tylko mogę sobie bardziej zaszkodzić aniżeli pomóc. W okresie od 1 do 9 września, czyli do wspomnianego startu we Wrocławiu, zrobiłem łącznie 60 kilometrów. Składało się na to jedno dłuższe wybieganie 18km, jeden akcent 8x500m oraz głównie biegi w tlenie. Taka kombinacja pozwoliła mi złapać oddech oraz ze świeżością stanąć na starcie. Tydzień po zawodach był standardowo lekki i obejmował jeden bieg regeneracyjny 8km w środę, lekki rozruch w piątek i start w sobotnich zawodach – Jastrzębska Dziesiątka. Pierwszy raz w tygodniu po starcie na królewskim dystansie, zdecydowałem się na start. Wynik był taki, że po 5 kilometrach zmuszony byłem zejść z trasy, ponieważ pomimo chęci i serca do walki, organizm odmówił posłuszeństwa. Tętno szybowało do maksymalnego, a samopoczucie mówiło jedno – po co Ci to było ! Z jednej strony duże rozczarowanie, a z drugiej kolejna nauka na przyszłość – zmęczonego organizmu nie oszukasz. Ostatnie dwa tygodnie września to łącznie nabiegane 94 kilometry, jednak w ostatnim tygodniu zmuszony byłem odpocząć przez 3 dni od treningów, z powodu przeciążenia stopy. Na szczęście wsparcie fizjoterapeuty i pauza spowodowały, że październik rozpocząłem w pełni sił. Łącznie we wrześniu nabiegałem 224 kilometry. Z całą pewnością wrzesień 2018r uznaję za obecnie najlepszy wynikowo w mojej przygodzie biegowej.

W pierwszy tydzień października starałem się utrzymać formę pomaratońską, a zarazem odpocząć i złapać świeżość przed nadchodzącym startem 14 października w 19. PKO Poznań Maraton (relację możecie przeczytać TUTAJ). W tym okresie, miałem dużo biegów w tlenie, BNP, 2 zakres i jedna szablonowa jednostka tygodnia maratońskiego – 3×1 kilometr w tempie na 10km. Niestety nie uchroniłem się od infekcji górnych dróg oddechowych i ostatnią fazę przed startem, realizowałem z fatalnym samopoczuciem. Tydzień po zawodach zaliczyłem standardowy bieg regeneracyjny, bieg w tlenie i sobotnie odcinki 15×200/100. Uczciwie muszę przyznać, że pomimo tego, że ostatni mocny start w tym sezonie zaplanowany miałem na 11 listopada w Rzeszowie, to mentalnie dla mnie ten sezon się zakończył. Docelowe starty w tym roku miałem już za sobą i chęć odpoczynku po trudnych przygotowaniach była ogromna. Zgodnie z ustaleniami z trenerem, mogłem już sobie pozwolić na lekkie odpuszczenie wagi, którą na maratony miałem rekordową – poniżej 70kg, co zapewne również przyczyniło się do wyników na królewskim dystansie. Trenowałem dalej mocno jednak czułem, że szczyt formy jest już chen daleko za mną. 4 treningi na tydzień w ostatnich dwóch października dały łączny kilometraż na poziomie setki. Suma z tego miesiąca była podobna do września i  wyniosła 232 kilometry.

Październik był miesiącem, w którym po starcie w Poznaniu, z pewnością głowa zaczęła roztrenowanie. Czekałem i odliczałem jednostki treningowe do 11 listopada tak, aby i fizycznie zamknąć ten sezon, który nieskromnie patrząc – przyniósł życiówki na wszystkich dystansach.

Brak komentarzy

Liczba komentarzy