Podsumowanie kwietnia 2020

Loading

Kwiecień – plecień, bo przeplata… To powiedzenie idealnie opisuje moją formę w tym miesiącu, motywację oraz nastawienie treningowe. Po przełomowym marcu w którym odnotowałem życiówkę na dystansie 10km (relację możecie przeczytać TUTAJ), pandemii związanej z koronawirusem oraz chorobą, nadszedł gorszy okres. Czułem, jak forma ulatuje z dnia na dzień, podskakując co jakiś czas dając nadzieję, jednak z drugiej strony czy jest ona mi teraz potrzebna ?

Już pierwszego dnia kwietnia, podczas drugiego zakresu wiedziałem, że coś jest nie tak. Wysokie tętno nie pozwoliło mi na trening 10km w założonym tempie 4`10/km. Finalnie wyszło 10km po 4`16km biegu podprogowego. Był to pierwszy sygnał, że forma odchodzi w siną dal. Generalnie w tym okresie, skupiałem się na poprawie szybkości oraz sile biegowej, czyli moich najsłabszych ogniwach. Już pod koniec marca odwiedziłem bieżnię w Zabrzegu, gdzie robiłem 8×500, dlatego w kwietniu kontynuowałem pracę nad tempem. W pierwszą niedzielę weszło 10×400 w średnim czasie 1:15 (ostatni 1:11), a w kolejnym tygodniu 10×200 po ok. 35 sek. Te treningi mocno mnie budowały mentalnie, jednak na wytrzymałości tempowej w drugim zakresie było coraz gorzej. Bieg 8km z narastającą prędkością, kończyłem w tempie ostatniego kilometra 3`59, na tętnie maksymalnym 192 ! W dalszym ciągu dokładałem siłę biegową za pośrednictwem głównie skipów i podbiegów. W pierwszych dwóch tygodniach kwietnia nabiegałem łącznie ok. 130km.

Druga połowa kwietnia bez zmian. Steady Aerobic realizowałem w tempie, w jakim jeszcze niedawno biegałem spokojne rozbiegania. Tętno szybowało do góry, dając sygnał że czas pomyśleć o roztrenowaniu. Od początku listopada (czyli okresu, w którym wróciłem po kontuzji) do tego momentu, miałem na swoim liczniku nabiegane ponad 1900 km. Postanowiłem z Arturem, że dociągniemy treningi do 19 kwietnia i potem zrobimy 2 tygodniowy reset tak, aby organizm odpoczął. 19 kwietnia miałem zaplanowany bieg progowy – 10km w tempie 4`00 – 4`10/km z ostatnimi 2 kilometrami poniżej 4`00/km. No i stało się coś dziwnego – mój organizm jakby się obudził. Kilometry wchodziły z dużym luzem od 4`07 do 4`03, a ostatnie – 3`57 i 3`44, w których to wszedłem dopiero w 3 zakres. Wtedy postanowiliśmy z Arturem odłożyć jeszcze odpoczynek i zaplanowaliśmy wykonanie 2 testów w kolejnym tygodniu – Coopera w środę i na 5km w sobotę.

O testach napiszę krótko – totalna klapa. Test Coopera zakończyłem po 1 km w tempie 3`24, dokładając do treningu 8×400/400, a sobotni test na 5km po 1km w tempie 3`33 dokładając 4×400/400 + 2×200/200. Chyba nie przywykłem do bezcelowych biegów na wysokiej intensywności, gdzie kwas mlekowy od startu osiąga wysokie stężenie. Zabrakło motywacji, chęci walki i sam fakt, że jest to tylko trening nie pomagał. Jednak zawody to zupełnie coś innego – tam potrafię wspiąć się na wyżyny możliwości i powalczyć z realnym przeciwnikiem, a nie samym z sobą. Pod koniec miesiąca dostałem od Artura kod na udział w Wings For Life w dn. 3 maja, po którym miałem rozpocząć roztrenowanie.

Podsumowanie kwietnia:

W kwietniu w sumie zrobiłem ponad 260 km. Pomimo drastycznego spadku formy uważam, że zrobiłem dobrą robotę szybkościową oraz siłę biegową, co zaowocuje podczas kolejnego startu – czy jesiennego ? Zobaczymy. Z perspektywy czasu uważam, że choroba (wirus ?) w marcu, zabrała mi bardzo dużo, jednak nie było sensu na siłę podsycać formy. W maju Wings For Life i potem zasłużony reset, po który z pewnością wrócę bardziej zmotywowany i wypoczęty. Trzymajcie kciuki !

Brak komentarzy

Liczba komentarzy