Podsumowanie grudnia 2018

Loading

Pierwsza połowa grudnia, była dla mnie kontynuacją planów mocnego wejścia w rytm treningowy po listopadowym roztrenowaniu. Powolutku starałem się zwiększać obciążenie treningowe, robiąc zarówno mocne akcenty, długie wybiegania ale i siłę biegową. Co prawda treningi te nie nastawiały mnie optymistycznie, bo w dalszym ciągu “czegoś” brakowało. Tętno za wysokie, nogi za ciężkie, a głowa wszędzie, ale nie w treningu. 

Pierwszy tydzień zakończony z łącznym kilometrażem ok. 52 km. Poniedziałkowe 3km drugiego zakresu pokazało mi gdzie jestem – czyli w ciemnym lesie. Potem doszły rytmy, z którymi zawsze się dogadywałem i czwartkowy trzeci zakres – namordowałem się z 2 kilometrowymi odcinkami powtarzanymi 4 razy w średnim tempie ok. 4`08/km. Już wtedy wiedziałem, że ciężko mi będzie wrócić do tego co było. Czwartek lekkie 12km w tlenie i regeneracyjna niedziela.

Drugi tydzień był dosyć podobny do pierwszego, z tą różnicą, że OWB3 robiłem 2x3km w średnim tempie 4`14/km, a siłę biegową… w górach. Dosyć spontanicznie za namową Michała, wybrałem się na niedzielną wycieczkę biegową w nasze Beskidy. Trasa była zaplanowana od Lipowej, poprzez Skrzyczne, Malinowską Skałę i powrót do Lipowej. Warunki w tym dniu były iście zimowe. Szlaki zasypane, temperatura odczuwalna ok. -12 stopni. Wczesnym rankiem wyruszyliśmy na szlak. Powiem szczerze, że wschód słońca w takich warunkach robi mega wrażenie, i na pierwszych kilometrach jeszcze mnie to zadziwiało. Z każdym kolejnym kilometrem, przyjemność pobytu znikała wraz z widocznością oraz napływem zimnego, lodowatego wiatru. Przeprawa przez zaspy, nie miała niczego wspólnego z bieganiem, a bardziej przypominała walkę o przetrwanie w sięgającym do pasa śniegu oblegającym zasypane, opustoszałe szlaki. Po blisko 22 kilometrach morderczej “wycieczki”, cieszyłem się z dotarcia do domu. Pozytyw był taki, że siły biegowej w tym dniu nie mogłem zrobić lepiej.

Trzeci tydzień stycznia spędziłem w… szpitalu. Na środę miałem planowy zabieg, a w czwartek do szpitala pediatrycznego w Chorzowie trafiła moja najmłodsza córka, z ostrym zapaleniem płuc oraz obustronnym zapaleniem oskrzeli. W szpitalnej scenerii spędziłem wraz z resztą rodziny, aż do samej wigilii, kiedy to odebrałem dziewczyny w godzinach popołudniowych. W pierwszy i drugi dzień Świąt Bożonarodzeniowych, poszedłem przewietrzyć głowę po mocno stresującym okresie, robiąc łącznie 22km tlenu. W Sylwestra dołożyłem 12 kilometrów, tak więc drugą połowę grudnia zamknąłem z… 34 biegowymi kilometrami.

Całkowity kilometraż w grudniu to ok 144 kilometrów, a więc drugi miesiąc po listopadzie, w którym zrobiłem najmniejszą ilość kilometrów. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że poza zdrowotnymi sensacjami, odnotowałem dwa pozytywne akcenty, tj. organizacja z sukcesem 2. Biegu “Śladami Żubra” w Studzienicach w dn. 29.12.2018r. (jedna z relacji TUTAJ, więcej info o biegu TUTAJ). Zostałem również wyróżniony przez Festiwal Biegowy w Krynicy, który przyjął mnie w swoje szeregi w roli Ambasadora (więcej info znajdziecie TUTAJ). 

Mam nadzieję, po tym złym okresie w końcówce roku przyjdzie napływ pozytywnej energii i w spokoju przygotuję się do kwietniowego startu na królewskim dystansie w Krakowie, który jest moim ostatnim przystankiem w  mojej dwuletniej drodze po Koronę Maratonów Polskich !

Trzymajcie kciuki i kibicujcie !

Brak komentarzy

Liczba komentarzy