03 kwi Podsumowanie marca 2020
Marzec, pod wieloma względami był dla mnie przełomowy w kontekście przygotowań do wiosennego startu w maratonie. W dalszym ciągu ciężka praca do startu docelowego, życiówka, nagły zwrot akcji spowodowany epidemią koronawirusa, choroba i przymusowa pauza, a następnie próba ponownego wejścia wejścia na wysoki poziom. Jak długo biegam, jeszcze nie miałem takiej huśtawki zarówno formy, ale również motywacji do treningu. Ale po kolei…
Początek miesiąca rozpocząłem pierwszą, niedzielną „trzydziestką”. Cały dystans wykonany progresywnym tempem (ostatnie 2km po 4`05/km) – średnio 4`31/km. Trening ten mocno mnie podbudował, zważywszy na fakt, że wykonywałem go z Markiem, z którym miałem biec maraton we Wiedniu. Idealna współpraca, poprawiona sfera mentalna – motywacja 110%. W kolejnym tygodniu, miałem zaplanowany start w Biegu Wiosennym w Chorzowie. W tych zawodach, miał wziąć udział również Artur Kozłowski – mój trener, tak więc motywacja jeszcze większa. Niestety, stało się coś czego nikt nie był w stanie przewidzieć – w związku z epidemią COVID – 19, czyli wirusem który znienacka zaatakował Świat, wszystkie zawody zaczęły być sukcesywnie odwoływane, a jednym z pierwszych odwołanych, był właśnie Bieg Wiosenny w Chorzowie. Było to taki pierwszy sygnał, że dzieje się coś, co może zaburzyć moje przygotowania do maratonu. Szukając alternatywy, finalnie pojechałem z Markiem i Magdą do Wrocławia, gdzie wystartowałem 8 marca w 7. Dziesiątka WORACTIV, skąd przywiozłem swoją nową życiówkę na 10km – 36:56 (relacja TUTAJ). Mocno podbudowany swoją aktualną dyspozycją, kolejny tydzień solidnie przepracowany, obserwując sytuację rozwijającej się w szalonym tempie epidemii koronawirusa. Na początku tygodnia pierwsza negatywna informacja o odwołaniu Mistrzostw Polski w Półmaratonie w Gdyni, gdzie miałem wykonać start testowy przed maratonem. Najgorsza wiadomość nadeszła jednak w czwartek – odwołany maraton we Wiedniu ! W ciągu kilku dni praktycznie wszystkie pozostałe imprezy również zostały odwołane… W niedzielę miałem zaplanowaną kolejną trzydziestkę, jednak w tej sytuacji zrobiłem jedynie mocne 16km z czteroosobowym „pociągiem” (ostatni kilometr 3:35).
Do treningów w drugiej połowie miesiąca podszedłem mocno rozbity mentalnie. Moja motywacja spadła prawie do zera. Dodatkowo 19 marca od rana źle się czułem. Popołudniu wylądowałem z gorączką blisko 39 stopni oraz narastającymi wizytami w WC. Przez blisko 4 dni prawie nic nie jadłem, mocno się odwadniając. Nie pamiętam kiedy się tak źle czułem. Moja waga spadła wówczas do rekordowych 67kg. To był początek mojego końca przygotowań do wiosennego startu na królewskim dystansie. Od 23 wznowiłem treningi mając nadzieję, że powolutku organizm odbuduje się po chorobie. Przemodelowaliśmy treningi z Arturem tak, że skoro startu na wiosnę nie będzie, to skupimy się na robieniu szybkości oraz poprawie słabych ogniw tak, abym na jesień był jeszcze lepiej przygotowany. Tym oto sposobem, miała być między innymi zamiana długich objętościowych treningów na treningu wytrzymałości szybkościowej na bieżni. I tak oto marzec zamknąłem mocnymi „pięćsetkami”, bieganymi od 1:40 do 1:31.
W marcu rozpocząłem okres BPS (bezpośredniego przygotowania startowego), do którego podchodziłem z mega motywacją. Życiówka osiągnięta we Wrocławiu dodatkowo napędziła mnie do pracy i utwierdziła w przekonaniu, że na wiosnę osiągnę swój cel – złamanie 3h na królewskim dystansie. Niestety stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Nie dość że nie wystartuję we Wiedniu to najprawdopodobniej nie wystartuję nigdzie. Zeszłoroczna kontuzja u schyłku przygotowań pod Berlin nie pozwoliła mi zrealizować celu, a teraz epidemia… Trening cierpliwość w toku…
Brak komentarzy