Podsumowanie lutego 2021

Loading

Drugi miesiąc 2021r., okazał się dla mnie dosyć pechowy. Po dobrze przepracowanym pierwszym tygodniu, przyszła choroba, która skutecznie odebrała mi siły i wykluczyła na blisko tydzień z treningu. Po powrocie nie potrafiłem dojść do siebie, a co gorsza – znaleźć przyczyny mojej słabej dyspozycji. Wzloty i upadki – tak to jest z tym bieganiem – ale po kolei…

Dobre samopoczucie, mega motywacja i coraz to lepsza forma – taki był pierwszy tydzień lutego. Dwa treningi siły biegowej, dwa spokojne wybiegania i dwa ważne treningi, tj. środowe 3x3km, które zrobiłem praktycznie wszystkie podprogowo, wchodząc w beztlen tylko na ostatnim odcinku, wykonane w tempach odpowiednio: 4`03/km; 3`59/km i 3`51/km. Jak na ten okres, to był to wyraźny syndrom wchodzenia na falę wznoszącą. Drugi trening, to niedzielne długie wybieganie 25km, które wykonywałem w iście alpejskich warunkach – temperatura ok. -10, do tego wiatr powodowały, że walczyłem z zimnem z każdym kilometrem. Już podczas tego treningu słabo się czułem, ale nic nie wskazywało na początki choroby. W poniedziałek już miałem ogromny ból gardła i trening wykonałem na bieżni elektrycznej, a we wtorek decyzja o przerwaniu treningów i leczenie. Doszedł mocny kaszel, katar i ból głowy. E-wizyta u lekarza, kuracja syropami i witaminami + 6 dni przerwy od treningów.

Do treningów wróciłem w drugiej połowie miesiąca, bardzo spokojnie. Tętno wyraźnie wskazywało, że choroba sporo mi odebrała. Jedynym pozytywnym bodźcem, były treningi Steady Aerobic, które wykonałem na i tak wysokim tętnie niż zwykle, ale w tempie ok. 4`28/km. Pozwalało mi to sądzić, że szybko wrócę na właściwe tory. Tak się jednak nie stało. W niedzielę zrobiłem narastające 18km z ostatnimi 2 kilometrami w tempie 4`11/km, na tętnie sięgającym 190ud/min ! Ponadto wznowiłem treningi Running Workout w Śląskim Centrum Tenisa, które mam przyjemność prowadzić od końca zeszłego roku. To wszystko sprawiło, że oprócz słabej formy, pojawiły się zakwasy. Postanowiłem dalej robić swoje, z nadzieją że coś w końcu zaiskrzy. Ostatni tydzień lutego na spokojnie, ze wspomnianym Steady Aerobic, aż do niedzieli, czyli ostatniego dnia tego miesiąca. W planie miałem do wykonania 5x1km w tempie 3`40/km w przerwach 2min. Pierwsze 2 odcinki poszły w miarę, jednak na trzecim odcinku tętno zbliżało się do maksymalnego. Dodatkowo brakowało mi powietrza  w płucach tak, jakbym miał zmniejszoną pojemność. Dla porównania przypomnę, że rok temu potrafiłem pobiec w tempie 3`41 po życiówkę na dystansie 10km z ostatnim kilometrem w 3:28 (relacja TUTAJ). To był znak, że czas wykonać kompleksowe badania, co się okazało strzałem w dziesiątkę. Okazało się, że mam poziom Ferrytyny na krytycznym poziomie, ale więcej napiszę w podsumowaniu marca, ponieważ jestem na etapie oczekiwania na RTG płuc oraz konsultacji lekarskich.

Ciężki okres w realizacji mojej biegowej pasji. Na szczęście wiem, że po każdej burzy wychodzi słońce i nie zrażam się tym, tylko cierpliwie trenuję. W lutym licznik biegowy zatrzymał się na 225km. Wznowiłem zajęcia siłowo-wzmacniające, które z pewnością pomogą mi w sezonie startowym, który i tak nie wiadomo czy w dobie szalejącej epidemii odbędzie się. 7 marca pierwszy z planowanych startów – Bieg Wiosenny w Chorzowie, który miałem już przyjemność biec dwukrotnie (relacja z 2018r. – TUTAJ). W obecnej dyspozycji, będzie to bieg bardziej na zaliczenie aniżeli na jakikolwiek zadowalający mnie wynik. Niemniej jednak nie poddaję się i jak tylko odzyskam siły, powalczę o życiówki jeszcze w tym roku. Trzymajcie kciuki !

Brak komentarzy

Liczba komentarzy