Podsumowanie marca 2018

Loading

Marzec był dla mnie miesiącem, w którym wszedłem w końcową fazę przygotowań do startu maratońskiego. Było to typowe, bezpośrednie przygotowanie startowe. Był to również miesiąc, w którym zacząłem pisać swój dzienniczek treningowy w tradycyjnej formie, co okazało się strzałem w dziesiątkę (swoją drogą bardzo pomocny przy analizie treningów).

29 jednostek treningowych, 388,52 przebiegniętych kilometrów, 3,5kg mniej na wadze i 3 nowe życiówki – tymi statystykami mógłbym zakończyć ten wpis, ale po kolei…

Początek miesiąca okazał się ciężki. Przełom lutego i marca był rekordowy pod względem kilometrażu. Łącznie nabiegałem 105,6km w ciągu 7 jednostek treningowych. Na kilometraż ten składały się biegi w pierwszym zakresie, dwa mocne akcenty realizowane na stadionie Pogoni w Rudzie Śląskiej (polecam ten obiekt),  oraz niedzielna wycieczka biegowa – 26,35km. Był to tydzień, w którym przełamałem swoją barierę szybkości, za pośrednictwem jednostek treningowych zaleconych przez Tomka (johnnierunner.pl), z którym rozpocząłem współpracę. Nigdy wcześniej nie realizowałem treningów w takich tempach, a tym bardziej w przygotowaniach do królewskiego dystansu.

Drugi tydzień marca stał pod znakiem lekkiego zawahania zdrowotnego. Początek standardowo – treningi w tlenie oraz rytmy. Po wtorkowych, mocnych rytmach 8×150 P45sek. odczuwałem lekki ból w lewym biodrze. Na szczęście mocne rolowanie + rozciąganie mięśni pośladkowych pozwoliły na zaraportowanie fałszywego alarmu, ale moja czujność została wzmożona. Druga połowa tygodnia to mocny akcent na bieżni – 6x500m w tempie 3`45/km P`2, bieg w typowym tlenie, sobotni rozruch przed niedzielnymi zawodami i start w Biegu Wiosennym w Chorzowie, na dystansie 10km., z którego relację możecie przeczytać TUTAJ. Tydzień zamknięty łącznym kilometrażem 90,54km oraz lekką infekcją górnych dróg oddechowych, która jak się okazało, ciągnęła się do połowy tego miesiąca.

Tydzień od 12 do 18 marca fatalny pod względem rozwoju infekcji górnych dróg oddechowych. Pomimo samopoczucia walki z chorobą, która w pełni nie potrafiła zaatakować, konsekwentnie realizowałem planowe jednostki treningowe i tak: poniedziałek bieg w tlenie + najmocniejsze rytmy 5×200/200 (ostatni w tempie 2`59/km), wtorek 12km OWB1 w Londynie (3 dniowa wizyta u teściowej), środa mocny akcent na bieżni – OWB3 (3x2km). Czwartek jakby zdrowotnie się poprawiło po 14km w tlenie. W piątek miałem planową, urodzinową pauzę, podczas której regenerowałem się w kąpieli solankowej. Sobotni rozruch i… niedzielny wyjazd do Krakowa na 5. Półmaraton Marzanny, z którego relację możecie przeczytać TUTAJ (już wkrótce…).  Łącznie nabiegałem w tym tygodniu 87,54km i zmotywowany zakończyłem go.

Początek drugiej połowy marca to widoczny spadek tętna na biegach w tlenie. Forma ? Jest to zapewne wynikiem ostrej walki w niedzielnym starcie w Krakowie. Przytrafiła mi się nawet (wyjątkowo) przymusowa pauza w czwartek, spowodowana sprawami służbowymi, co zaowocowało na piątkowym akcencie, gdzie odcinki 1500m pokonywałem w tempie 3`50/km a ostatni 3`42/km.  Sobotni rozruch przez niedzielnym startem w 5. Harpagańska Dycha w Sosnowcu, gdzie pobiegłem w roli pacemakera, ale o tym przeczytacie TUTAJ (już wkrótce…). W tym tygodniu widoczny i odczuwalny spadek wagi do 72kg oraz 91 km w nogach.

Ostatni tydzień marca to spadek objętości treningowej. Całkowity kilometraż w stosunku do poprzednich tygodni był relatywnie niski i finalnie wyniósł 79,17km. Dużo biegu w tlenie, dwa mocne akcenty – we wtorek oraz w piątek, z których jestem mega zadowolony. W niedzielę zaliczyłem ostatnie niedzielne wybieganie 18,5km na średnim tętnie 150ud/min. Ten tydzień pokazał, że… teraz życiówki potrafię “kręcić” na treningach ! Piątkowy BNP w tempach 4`50 do 3`42/km poprawił moje rezultaty na 3km (11:42), 5km (20:13) oraz dał drugi czas na 10km (42:37). Pod koniec tygodnia czułem już “zmęczenie materiału”, ale wiedziałem że teraz już tylko łapanie świeżości, regeneracja i 100% skupienia na docelowym starcie.

Podsumowując miesiąc marzec jednym słowem to – DECYZJE. Począwszy o odejścia od pierwotnego planu treningowego wg metody Skarżyńskiego na 3:30 na królewskim dystansie, rozpoczęciu współpracy z Tomkiem, kontynuowaniu treningów pomimo infekcji górnych dróg oddechowych (co w konsekwencji się opłaciło), a finalnie do stawiania ambitniejszych planów startowych. Mam nadzieję, że efekt marcowych treningów będzie widoczny  8 kwietnia w Maratonie w Dębnie.

Miesiąc marzec uważam za solidnie przepracowany pod względem jakościowym, szybkościowym i objętościowym.

Brak komentarzy

Liczba komentarzy