16 cze Podsumowanie maja 2020
Maj był dla mnie miesiącem, w którym zakończyłem definitywnie przygotowania pod wiosenny start docelowy w maratonie, który finalnie się nie odbył. Decyzja o roztrenowaniu, zresetowaniu organizmu oraz odpoczynku nie była łatwa tym bardziej, że z reguły w tym okresie byłem po wiosennym starcie i zaczynałem wykorzystywać superkompensację podczas lokalnych biegów. Nie tym razem…
3 maja wziąłem udział w biegu Wings For Life, który to w tym roku odbywał się w zmienionej formie, w związku z COVID-19 (relację z biegu możecie przeczytać TUTAJ). O dziwo moja dyspozycja w tym dniu bardzo mnie zaskoczyła. Był to start, po którym zgodnie z ustaleniami wybrałem się na zasłużone roztrenowanie. Plan był prosty – dwa tygodnie odpoczynku zarówno fizycznego jak i psychicznego, podbicie wagi i ogólny reset tak, aby wrócić w pełni sił, zregenerowany z nowym głodem biegowym. W pierwszym tygodniu zrobiłem łącznie 20 kilometrów, dwukrotnie wybierając się na spokojną dyszkę. Po Wingsie potrzebna mi była aktywna regeneracja – z doświadczenia wiem, że szybciej dojdę do siebie aniżeli w bezczynności. W drugim tygodniu miałem zaplanowane przez trenera dwa dni po 8km, jednak zrobiłem tylko jedną spokojną ósemkę. Przez ten okres przyznam szczerze, że nie pilnowałem dotychczasowych reżimów dietetycznych, pozwalając sobie na… wszystko ! Ponadto zająłem się zaległościami około domowymi, na które wcześniej nie miałem czasu. No ale… o to chodziło !
W drugiej połowie miesiąca, wróciłem do treningu. Waga pokazała 75,7kg., czyli wzrost o ok. 3kg. W pierwszym tygodniu wykonałem 4 treningi biegowe – co drugi dzień spokojny bieg, trening core stability oraz sobotnie zajęcia sprawnościowe na płotkach. Łączny kilometraż pokazał 48km. Tętno oczywiście bardzo wysokie, a nogi mocno zmęczone.
W drugim tygodniu było już 6 treningów biegowych, w których doszły rytmy i siła biegowa na podbiegach, dwa treningi core stability i sobotnie zajęcia na płotkach lekkoatletycznych. Oprócz zmęczenia nóg, doszły zakwasy, waga zaczęła powolutku spadać, a tętno… bez zmian – dalej wysokie. Łącznie nabiegałem w tym tygodniu 73km.
Podsumowanie maja:
Łączny kilometraż w maju to 196km. Pierwszy raz w tym okresie zmuszony byłem zrobić roztrenowanie, jednak po ciężkiej pracy do wiosennego startu musiałem odpocząć, bo mój organizm dawał mi wyraźne sygnały. Powrót po roztrenowaniu nigdy nie jest łatwy. Zmęczenie treningowe, wysokie tętno i ogólna dyspozycja nie motywują do pracy. Z doświadczenia jednak wiem, że taka jest kolej rzeczy i tak po prostu musi być. Musimy zejść na dno, żeby odbić się jeszcze wyżej. Życie pokazało, że im ciężej wracałem po roztrenowaniu, tym większy progres robiłem. Mam nadzieję, że i tym razem tak będzie !
Brak komentarzy